By żyło się lepiej — na urlopie w Turcji

Coinspector
7 min readJul 31, 2021

Trochę polszczyzny, podpowiedzi i trików, dla tych, którzy jeszcze tu nie byli.

Turcja — kraj z gwarancją słońca i uśmiechu. Często zaglądam na polskie, fejsbukowe grupy i trochę niesmaczą mnie odpowiedzi pod kierunkiem nowicjuszy. Każdy z nas był tu kiedyś pierwszy raz i też nie wiedział zbyt wiele.

Dlatego chciałbym Wam, pierwszy raz decydującym się na podróż do Riwiery Tureckiej, nieco podpowiedzieć, jak nie dać się zwariować i przeżyć “z rozkoszą swój pierwszy raz” ;)

Zebrałem do kupy wszystkie swoje doświadczenia i chcę je Wam przekazać chronologicznie.

Pominę kwestie dokumentacji (min. covidowej) bo od tego są pracownicy biur podróży. Od kwestii pobytu są rezydenci. Ja jestem od tego najlepszego ;)

Po pierwsze, przekonałem się na własnej skórze, że nie warto wybierać “bo tanio i ładne zdjęcia”. To się prędzej czy później zemści. Przemyślcie dobrze wszystkie aspekty Waszego pobytu. Jeśli jesteście leżakowcami, pomińcie ten akapit.
Jeśli jednak lubicie zwiedzać okolice, wybierajcie hotele w miejscowościach lub na obrzeżach. Sporo hoteli znajduje się na trasie pomiędzy miastami i “polatanie po mieście” przeradza się w obarczoną, ociekającym potem, wycieczkę ;)

Latanie po mieście.

Avsallar jest fajnym miasteczkiem, z dużą ilością zieleni i cienia, gdzie można odpocząć. Sporo kawiarenek, całe mnóstwo sklepów (co trzeci ma ten sam towar), przyjaznych i uśmiechniętych ludzi.

Tu w Vizyon Teras — wypijecie dobrą Latte za 15 Lira. 200 metrów dalej, w towarzystwie mówiącego po polsku Adema, kupicie sobie dobrej jakości ciuchy, torby czy buty. Należy jednak pamiętać, że im bliżej morza, tym drożej (mam na myśli towary). To co zaproponują Wam za 15 EUR, nieco głębiej w ląd, kupicie za połowę tej ceny.

Żywność czy napoje, kupujcie w małych marketach, których jest tu mnóstwo. Ceny Was zaskoczą, bo nawet puszka RedBulla kosztuje połowę tego co u nas.
Migros, Öztürk Market czy A101 to takie odpowiedniki naszych Żabek.
Kupicie tu wszystko, od szczoteczki do zębów po telewizor 50".

TIP: Sklepiki ulokowane w hotelach mają najwyższe ceny. Za rogiem będzie dużo taniej ;)

TIP2: Ilość liter M w nazwie MiGros, oznacza wielkość sklepu. Im więcej (MMMiGoros) tym większy

Konakli — trochę betonowe miasteczko. Nieco brudne i hałaśliwe. Sklepy te same co wszędzie, towar również, sprzedawcy bardziej nachalni.
Tu znajduje się małe centrum handlowe Time Center, gdzie zrobicie zakupy w “europejskiej wersji”. Jest tu znany sklep z odzieżą LC Waikiki i również wspomniany wcześniej MiGros. Znajdziecie tu również małą wersję Rossmanna, gdzie można kupić, znane z naszych półek, kosmetyki, za dużo niższą cenę.
Na koniec możecie przekąsić coś w McDonald’s… tak, serio.

Alanya — dopiero się wybieram, dlatego dopiszę to kiedy indziej.

Latanie pomiędzy miastami

Tu do wyboru są dwie opcje. Taksówka albo dolmusz.

Taksówka — klasycznie, spod hotelu za kilka do kilkunastu euro za przejazd. Są cwani, korzystają na niewiedzy turystów, potrafią skasować 15 EUR za przejazd na drugie skrzyżowanie.

TIP: Cenę z taksówkarzem ustalamy z góry. Jeśli Wam pasuje, jedziecie. Jeśli nie, grzecznie podziękujcie (i tak będą Was namawiać na przejazd-to ich praca)

Dolmusz- mój ulubiony środek transportu ;) Przejazd z Avsallar do Konakli to koszt 1 euro (oczywiście w lirach taniej) za osobę.
Przystanki rozlokowane są dość gęsto. Dolmusze kursują co 6 minut (nie ma rozkładu jazdy). W przypadku trasy z Payallar do Alanya, są dodatkowo oznaczone numerem 50. Zajezdnia znajduje się przy hotelu Kahya, przy plaży.

Na przedniej szybie jest tablica skąd i dokąd jedzie.
Wsiadacie najczęściej tylnymi drzwiami, wysiadacie przednimi, płacąc wcześniej kierowcy za podróż (biletów tu nie ma).
Skąd wiemy ile zapłacić?
To bardzo proste! Wsiadając, zapamiętajcie nazwę najbliższego hotelu, przy którym znajdował się przystanek. Wysiadając, powiedzcie kierowcy tą nazwę i wręczcie mu 20 lira. Wyda resztę i wówczas będziecie wiedzieli ile kosztuje taki przejazd.

TIP: po wejściu do busa, podejdźcie do kierowcy i powiedzcie nazwę swojego hotelu. Przystanki są na żądanie i nie na wszystkich się zatrzymują.

TIP2: Jeśli nie ma w pobliżu przystanku, stańcie przy drodze. Dolmusz mrugnie do Was światłami lub zatrąbi, wówczas pomachajcie. Na pewno się zatrzyma.

Czym płacić?

Lira, Euro, Dolar to trzy, przyjmowane wszędzie waluty.
Gotówka czy karta? Kartą zapłacicie wszędzie z wyjątkiem bazaru. Zawsze mówcie, że płacicie lirą i przed przyłożeniem karty sprawdźcie czy suma się zgadza.
Bankomaty są na każdym rogu. Osobiście staram się korzystać z ING bo nie pobiera prowizji (korzystam z karty NURI).
Najlepszymi do płacenia kartami w Turcji są; Revolut, NURI, N26 czy każda inna, parabankowa karta, którą zasilisz każdą kwotą w odpowiednim czasie.

TIP: wybierając się na zakupy, zasilaj kartę niedużymi kwotami. W przypadku jej zagubienia lub kradzieży, nie stracisz wszystkich pieniędzy.

Dostęp do internetu.

Prawie w każdej uliczce znajdziesz sklepik z napisem GSM, reklamą Turkcell czy Turk Telekom.

Pytaj o internet dla turystów.
Turkcell — 15GB za 220 lira, 35GB za 250 lira
Turk Telekom — 15GB za 180 lira, 25GB za 220 lira, 50GB za 270 lira

TIP: aby kupić kartę sim z dostępem do internetu musisz mieć przy sobie paszport.

Napiwki

W zasadzie wszędzie tam, gdzie można dać napiwek, stoi pudełeczko z napisem Tip Box. Nie żałujcie kilku lir lub centów, wynagrodzicie pracujących w pocie czoła ludzi, którzy starają się aby Wasz urlop się udał.

Napiwki dla pokojówek są również czymś sympatycznym dla pań, które zadbają o Wasz pokój a za napiwek pozostawiony na łóżku, odwdzięczą się ukręconymi z ręczników, łabędziami czy sercem.

Jeśli jesteście w restauracji i macie ochotę zostawić kelnerowi napiwek a nie macie drobnych i płacicie kartą, po prostu dorzućcie (słownie) kelnerowi, ile ma nabić na terminalu.

TIP: Tip Boxy wedle uznania. Na pościeli zostawiaj 2 czy 3 euro. Nie żebym komuś żałował, ale zdarzało mi się zostawiać więcej i nie otrzymać czystych ręczników ;)

Pokój hotelowy

W zasadzie każdy charakteryzuje się tym, że przy drzwiach ma gniazdo na kartę-klucz.
Wkładasz kartę, masz prąd. Wyjmujesz, prąd gaśnie. W porządku, oszczędności hotelowe są tu na miejscu. Ale co z naszymi urządzeniami, które mogą się ładować w trakcie naszej nieobecności? Ano się nie naładują.

No dobra, jest na to rada…
Nie próbuj tam grzebać pilniczkiem do paznokci ani wkładać innej karty — to nic nie da.
Nie zgłaszaj w recepcji, że zgubiłeś kartę. Po pierwsze obciążą Cię dodatkowym kosztem, po drugie “zagubiona” karta zostanie zdezaktywowana.

Z pomocą przychodzi czysta karta NFC ( na Allegro za 2zł ) i nasz smartfon z opcją NFC (ma już chyba każdy) oraz apka NFC TOOLS (android).

Uruchamiamy apkę, przykładamy pod telefon naszą kartę-klucz. Karta zostanie skopiowana do telefonu. Następnie wybieramy opcję KLONUJ, przykładamy czystą kartę i ZAPISZ. Cyk i mamy prąd nawet jak nas nie ma w pokoju.

TIP: Jeśli przez przypadek skasujecie oryginalną kartę, idźcie do recepcji i powiedzcie, że nie działa ;)

Co zabrać ze sobą do Turcji?

Nic! Absolutnie nic!

Wiem co się dzieje przed wylotem. Latanie po sklepach, kostiumy, kremy do opalania, ręczniki plażowe itd.

Biorąc pod uwagę, że macie ograniczony wagowo bagaż, weźcie ze osobą tylko tyle ile potrzebujecie na dwa dni pobytu. Wszystko inne kupicie tu, dużo taniej. Nawet duża walizka to koszt 20 EUR albo i mniej. A nie każdemu uda się przejść odprawę bez dopłaty za dodatkowe kilogramy (6€ za każdy kilogram).

Dlatego jeśli nastawiacie się na większe zakupy w Turcji, spakujcie się tylko do małej, podręcznej walizki. Pamiętajcie, że macie tylko 20kg dużego bagażu a olejki, odżywki, balsamy i kremy tureckie trochę ważą ;)

Duże hotele wcale nie są takie fajne

Wybór dużego hotelu z pierdylionem zjeżdżalni, nie zawsze może okazać okazać dobrym.

Im więcej otwartej przestrzeni tym bardziej betonowo i gorąco. W dużym hotelu będziesz tylko numerem swojego pokoju.

Bardzo cenię sobie MyHome Resort. Ulokowany na końcu Avsallar, nieduży, przyjazny dla rodzin z dziećmi. Animatorom chce się zabawiać gości (z wieloma z nich się zaprzyjaźniliśmy i wciąż utrzymujemy kontakt). Nie jest tak głośny jak Kahya ale za to ma więcej codziennych atrakcji.

Kahya w Payallar to typowy moloch z dwoma tysiącami turystów. Tu nikt na Ciebie nie zwróci uwagi. Nikt Ci rano nie powie “dzień dobry” łamaną polszczyzną.

Kuchnia jak wszystkie inne, z tym wyjątkiem, że ludzie przepychają się łokciami, żeby im przypadkiem nie zabrakło. Na arbuzach, rozchlapanych po podłodze, można sobie urządzić ślizgawkę.

Plaża brudna, nie zachęca do skorzystania z niej.

W kolejce czeka już Numa Bay. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.

--

--